
Uzdrawiająca depresja, małe kroki i Twoje wewnętrzne dziecko
On 05/10/2020 by Marta KilWiesz, pomyślałam dzisiaj – to nie będzie tekst na blog, piszę w innym dokumencie, tym dla siebie, dziennikowym; potrzebuję pogadać sama ze sobą. Ale płynnie zaczął się z tego robić post. Zwykle staram się, żeby wpisy były bardziej przemyślane, w jakiś sposób pomocne dla Ciebie. Żeby nie był to jedynie potok moich przemyśleń i przeżyć. Dzisiaj jednak niechcący również wyszło z tego coś, czym chcę się podzielić. Przelotna depresja, wyczerpanie emocjonalne, dbanie o wewnętrzne dziecko – czy powinnam o tym pisać? A niech tam, już tyle uzewnętrzniłam. Chyba odpuszczę sobie rozkminianie, niech się dzieje. Może i Tobie się na coś przyda mój tekst.
„Czuję się jak hipokrytka”
Wczoraj napisałam tak:
Czuję się jak hipokrytka. Z tymi wszystkimi postami o cudach, o zmianach. Z tym odkrywaniem szczęścia. Chociaż z drugiej strony, moim założeniem od początku było pokazanie, że te przykre momenty to nieodłączna część życia. Zdaję sobie też sprawę, że moje cuda również poprzedzone były wieloma chwilami bólu.
Chciałabym, żeby to się dało zrobić inaczej. Niektórzy mówią, że się da. Sama pisałam o tych zmianach energii, które przyspieszają różne transformacje. Tymczasem jestem w rozsypce i znowu czuję, jakbym cofnęła się do jakichś dziecięcych, najbardziej rozleniwionych czasów lub tych depresyjnych, kiedy nawet jedzenie traci smak.
Mój mąż zacytował mi coś ważnego z tablicy znajomej psycholożki.
Nie da się przyspieszyć wzrostu kwiatka przez pociągnięcie go za główkę.

Jednak ten sam mężczyzna potrafi być jak konik polny i przeskakiwać po kilka metrów naraz. A ja tak wolniutko sobie kiełkuję. Gdy próbuję za szybko rozkwitnąć, to nawet potrafię schować się z powrotem pod ziemię.
A chciałam być skoczkiem jak on.

Chciałabym napisać coś mądrego, coś poczytnego. Na razie cieszę się, że w ogóle dotknęłam klawiaturę.
Przełączyłam się na stan przytłumionych emocji, braku marzeń, niechęci do robienia czegokolwiek, a już na pewno do ekscytacji i radości, które towarzyszyły zakładaniu bloga.
Jestem wyczerpana psychicznie i emocjonalnie. Staram się nie czuć zbyt wiele, ale jak już coś jest, to smutek, niepokój, złość i bezradność.
Może mam depresję, a może po prostu mam ochotę tak się czuć. Chwilowo te wszystkie stany są dla mnie bardziej znośne niż wzloty i upadki, silny stres, niepewność co do decyzji, euforia i rozczarowanie.
Czy „to minie”?
Pewnie, że minie. W tym stanie częściowego zobojętnienia nie mam nawet presji na to, by minęło to szybko. Powstrzymują mnie tylko wyrzuty sumienia przed moim najdroższym, ale myślę, że jego spokój, zrozumienie i cierpliwość skracają całą tę sytuację.
Oczywiście minęło
Miałam naprawdę poczucie, że zapadam się w depresję. Ale jednocześnie pozbyłam się już tej myśli, że coś mnie wciąga, opanowuje i że nie ma z tego wyjścia. Nadal nie mam pewności, czy chemia mojego organizmu działa OK, ale maleńkie kroczki, które podejmuję od dzisiejszego poranka, pokazują mi, że sama siebie wciągnęłam w czarną dziurę. Nie pierwszy, zresztą, raz.
Przez różne rozczarowania ostatnich dni i trudności w odnalezieniu się we własnym chaosie, znów zarypałam focha na mądrości wszelkich nauczycieli duchowych, którzy twierdzą, że wszystko się da.
Ale dzisiaj rozpoczęłam poranek od maleńkich kroczków do przodu. A potem otworzyłam plik do pisania i rzuciła mi się w oczy notatka, która tylko potwierdziła zasadność tego, co robię:
Trzeba zainwestować w każdą sekundę, wybieramy najlepszy dla nas stan emocjonalny, życie, w jakim chcemy żyć – wejść na pewną platformę, która umożliwi ten skok kwantowy do zmiany finansowej, wyglądu itd. Wystarczy nawet, że uwierzymy, że ta platforma, na której możliwe są transformacje, jest dla nas dostępna.
W jakim świecie ja naprawdę chcę żyć? – i robić tak, żeby każda sekunda była wcielaniem tej energii, tej wibracji, żeby, robiąc to wystarczająco często, przeskoki kwantowe do miejsc, w których chcemy się znaleźć, były łatwe i dostępne.
(parafraza słów Elizy Sarny z jednego z nagrań)
I ja sobie na razie odpuszczam wielkie transformacje, bo to mnie przerasta. Jestem kwiatkiem, który potrzebuje czasu na rozwój, a nie konikiem polnym. Ale zwrócenie uwagi na to, co dzieje się w tej chwili i uważne decydowanie, jak chcę ją przeżyć, jest dużo łatwiejsze do zrobienia niż planowanie miesięcy i lat.
I działa.

Uważne sekundy, maleńkie kroczki
Dzisiaj tak zaczęłam dzień, po kawałeczku, ze spokojem. Z uważnością na to, co myślę. Słysząc w głowie wczorajsze słowa: „Czy możesz choć raz zobaczyć dobro, a nie cierpienie?” i „Ty już się naprawdę dużo wycierpiałaś, może wystarczy”.
No i te małe kroki – JAK ZAWSZE – podziałały.
A więc zaczęłam pomalutku rozpracowywać moje myśli i zachowania, żeby zmienić rzeczy bieg.
Pozytywne myślenie w wersji ratunkowej
Żeby nie znaleźć się znowu w czarnej otchłani, posłużyłam się więc owym zwracaniem uwagi na dobro. W myślach, które kłębiły mi się w głowie po przebudzeniu, doszukiwałam się czegoś pozytywnego. Jakaś dobra strona. Jakieś rozwiązanie. Najdrobniejsza nadzieja. Światełko. Nie skupiać się na bezradności, strachu, bólu, nie kopać pod sobą jeszcze głębszych dołów. To już potrafię, pora na inne skille.
A więc, na przykład:
- Nieustający ból w plecach i biodrze -> mikroradość, że ten problem może być rozwiązany. Że nie byliśmy jeszcze u jednego speca, który pomógł Marcinowi. Że rozwiązanie tej kwestii może rozwiązać także inne, pozornie niezwiązane ze sobą.
- Cały wolny dzień przede mną, który mogłabym zacząć niepokojem (w jaki sposób go zagospodarować? nie zmarnować? wreszcie zrobić coś produktywnego? ważnego? dochodowego?) -> Zamiast tego przekierowałam się na ciepłą radość z kawowego poranka, kiedy mogę usiąść i na spokojnie poukładać sobie sprawy w głowie, a może i w sercu (chociaż mężowi wykrzyczałam, że nie wiem, jak się myśli sercem).

Małe decyzje – zmienić rzeczy bieg
Po przyjściu z psami spakowałam się z powrotem do łóżka jak w ostatnich dniach, ale to nie było to samo. Nie: chcę spać jak najdłużej, do oporu, bo nie wiem, co zrobić z życiem, bo się boję żyć, bo uciekam. Raczej: dosypianie przed dniem, który chce się rozpocząć i w którym jest coś do zrobienia – z budzikiem i drzemkami.
Naczynia po śniadaniu, które ostatnio znowu zostawiam „na potem”: dzisiaj umyłam w trakcie czekania na wodę na kawę, idealnie. Taka mała rzecz – w kuchni czysto, w głowie też.
Popatrzyłam na tę podłogę, której znowu nie umyłam w sobotę (bo ledwo funkcjonowałam) i przypomniałam sobie, że mój ukochany wcale nie przesadza, gdy mówi, że dbam o nasz dom. Spojrzałam na kwiaty, które biorą częsty prysznic i na deskę do prasowania, którą regularnie używam (kiedyś rzeczy wymagające prasowania leżały tygodniami nienoszone). Na półki, które z braku miejsca oraz pomysłu są lekko zagracone, a które jednak staram się co jakiś czas zorganizować. Na rower, o którym to Marcin mówi: „pewnie się wkurzasz, że tu stoi, może go wyniosę…”, a ja z wyjątkową cierpliwością łapię go w locie, gdy zahaczam o kierownicę i gimnastykuję się, wycierając podłogę wokół niego. Wyprane firanki, zawsze pościelone łóżko, regularnie odkurzona lub zamieciona sierść.
I wygłaskane pieski, i miękki koc, którym przykrywam męża, gdy zasypia w ciągu dnia.
Czy jestem aż tak bardzo zła?
Czy zawsze muszę się porównywać do mojej mamy, do tych wszystkich kobiet, które ogarniają tysiące rzeczy i do samej siebie z chwil, w których miałam wenę do zapieprzania od rana do wieczora?
Jesteś wystarczająco dobry
Ten slogan staje się nudny, ale – cholera! …jakoś wciąż jest aktualny.
Zdałam sobie sprawę, że niezależnie od tego, jak bardzo produktywna jestem, i tak zawsze czuję, że robię za mało. Było tak, gdy pracowałam na etacie i trenowałam kilka razy w tygodniu (zawsze gdzieś jeszcze można by było wcisnąć dodatkową aktywność, jakieś cardio, rozciąganie, inną formę ruchu). Było tak, gdy pracowałam na etacie, ale w bardziej męczących godzinach i z zupełnie inną motywacją do sportu (bo przecież kiedyś mogłam, to czemu teraz nie? A skoro nie trenuję, to powinnam w tym czasie robić coś pożytecznego – te rzeczy, na które nie miałam czasu, trenując, no i żeby zawsze było ugotowane).
I tak jest teraz, na etapie poszukiwania swojej zawodowej ścieżki, własnego potencjału, przełamania szkodliwych schematów, poukładania psychiki i uzdrowienia ciała. Bo parę rzeczy się zgromadziło. To jest zupełnie inny tryb życia, łatwiej jest sobie odpuścić coś „produktywnego” i poczuć się jak za dziecka. Trudniej jest zorganizować sobie dzień i wiedzieć, w którym momencie jest pora na pracę, a w którym odpoczywasz. W dodatku strasznie gubię się między chęcią powrotu na etat a rozwojem innych sfer, do którego mam teraz okazję. Nie mówiąc o burzy emocji i bezradności w niektórych kwestiach.
WAŻNE. Na początku, jeśli czujesz, że pochłonął Cię mrok, nie musisz rzucać się na głęboką wodę. Zacznij od tego najdrobniejszego kroku. Czasem jest to umycie zębów, naczyń, zrobienie makijażu… Nie planuj teraz nic więcej. A ten krok naprawdę może zaprowadzić Cię dalej, niż myślisz.
A już najgorzej jest pomyśleć w takich chwilach, że masz zaległości. Sterta syfu przytłacza Cię jeszcze bardziej. O nie, nie, daj sobie czystą kartę, jeden mały krok.
[Jeśli interesuje Cię skuteczna również w realizacji celów metoda małych kroków, na końcu postu wrzuciłam fajną książkę oraz link do posta (krótszego niż książka) 😀 ]
Czy naprawdę chcesz wolności?
Odkryłam już dawno, że nie umiem być wolna. Że często wolę, aby decyzję za mnie podjął ktoś inny. Ja mogę przytaknąć lub ewentualnie się nie zgodzić. Ale raczej to pierwsze. I czasem to nawet wychodzi na dobre, bo korzystasz z okazji. Ale bliżej mi tu do dziecięcej niepewności i nieumiejętności decydowania o sobie.
Jednak podejrzewam, że wszyscy tęsknimy za wolnością, tylko zbyt wiele schematów nas ogranicza. Za mało miłości w nas i za dużo strachu.
Dam znać, jak rozpracuję ten temat. 😛
W każdym razie zostało mi dziś uświadomione, że potrafię się buntować w walce o wolność odbieraną systemowo, a jednocześnie ubezwłasnowolniłam samą siebie, wijąc gniazdko w śmierdzącym lęku przed życiem.
No to do roboty.
Tam, gdzie zaczyna się depresja. Ukochaj wewnętrzne dziecko
Bardzo ciekawie się złożyło, że wczoraj zapisałam sobie rzecz do zrobienia zasłyszaną na Youtube, a nazajutrz dostaję identyczne zadanie od pani psycholog.
Temat „depresja a wewnętrzne dziecko” to przecież nic nowego. Jednak zarówno Kasia Nosowska, jak i moja terapeutka, podpowiedziały mi coś, na co dotąd nie wpadłam. Znajdź swoje zdjęcie, na którym masz kilka lat.
Kasia mówi o tym, że jeśli mamy problem z zaopiekowaniem się sobą w dorosłości, możemy spojrzeć w oczy temu małemu dziecku. Naturalnie jest nam łatwiej pochylić się nad dzieckiem niż dorosłym. Jeśli ogarnia nas zwątpienie, znów chcemy sobie dokopać i zrezygnować z troski o siebie, przypomnijmy sobie… Robię to dla tej małej dziewczynki/tego małego chłopca. Dla Martusi, dla Martuni.
I rzeczywiście tak chyba jest, mnie zawsze wzruszają powroty do małej Marty.
Pani psycholog poleciła mi, bym powiedziała zakompleksionej dziewczynce na zdjęciu o tym, co w niej widzę. Ale bez negatywnych rzeczy, stwierdzania lęku – bo ona już cała jest lękiem. Mam jej przekazać miłość, uwagę, zrozumienie, tak aby dalej poszła już zaopiekowana. Aby mogła pójść z odwagą przez życie.
Moje zadanie przede mną, spróbujesz też?
Budowania miłości do siebie ciąg dalszy… 🙂
Nie uciekniemy od tego, jeśli chcemy być szczęśliwi i kochać innych. Zwłaszcza jeśli trochę się przez te lata pogubiliśmy.
Pamiętaj, że nie musisz być konikiem polnym i skakać szybko oraz daleko. Nawet jeśli ci, których kochasz lub podziwiasz, nimi są. 🙂


Wybacz, jeśli tytuł brzmiał górnolotnie i nie dowiedziałeś się z tego wpisu tego, co chciałeś. Depresja i dbanie o wewnętrzne dziecko to tematy poważne (choć może mamy w związku z nią lepsze narzędzia, niż się spodziewamy). Jeśli chciałbyś poczytać więcej o metodzie małych kroków, najlepiej poszperaj o filozofii Kaizen 🙂 (jest taka książka, ale i artykuły w necie, np. ten u Michała Pasterskiego jest spoko).
Ja jednak nie jestem psychologiem ani innym terapeutą – jestem praktykiem, wrażliwcem, poszukiwaczem i kobietą, która faktycznie nie chce już dłużej cierpieć w swoim towarzystwie. Czerp, jeśli znajdujesz coś dla siebie 🙂
Miłego dnia! <3
Kalendarz
P | W | Ś | C | P | S | N |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 |
Dodaj komentarz