Skip to content
  • Czas dobrych zmian
  • Dom
  • Zdrowie
  • Kartka z książki
  • A może wiersz?
  • Smutek też jest OK
  • O MNIE/KONTAKT
  • Strona główna
  • O mnie / Kontakt

Najnowsze wpisy

  • Miłość jest wtedy, gdy… 20/01/2021
  • Gdzie się podziałaś, Marto Kil? 07/12/2020
  • Książka „Siła stresu”. Czy warto przestać się stresować? 07/10/2020
  • Uzdrawiająca depresja, małe kroki i Twoje wewnętrzne dziecko 05/10/2020
  • Docenić różnorodność. Pory roku i cały ten chaos 2020 30/09/2020

Tagi

2020 akceptacja cuda energia kochać kolorowanka kreacja książka manifest obfitości marzenia matryca energetyczna miłość miłość do siebie modlitwa napięcie nastawienie nałóg niewystarczająco dobra odpuszczenie odzyskaj równowagę o życiu pasja plastyczne przyjemności pokochać siebie pole dance przełamać schemat samoakceptacja schudnąć sport strach przed zmianą sylwetka szczęście transformacja trening wdzięczność wiersz wiersze wolność wyjść ze strefy komfortu wyrażanie złości za gruba zmiana zmiana energii zmiany łamiemy schematy
Marta Kil - BlogOdkryj szczęście w prostocie i wyjątkowość w przeciętności. Zapraszam Cię do mojego świata słów i obrazów
  • Czas dobrych zmian
  • Dom
  • Zdrowie
  • Kartka z książki
  • A może wiersz?
  • Smutek też jest OK
  • O MNIE/KONTAKT

Najpopularniejsze posty

Jak schudłam, gdy przestałam się odchudzać. Część II

Jak schudłam, gdy przestałam się odchudzać. Część I

Czy warto trenować pole dance?

Jak rzucić pracę i nie zwariować. Odkryj siebie

Strach przed zmianą

Smutek też jest OK . Zdrowie

I znowu ten okres! Cztery metody na rozluźnienie napięcia – nie tylko menstruacyjnego

On 10/08/2020 by Marta Kil

Przez cały dzień świeci słońce, jest ciepło. Pięknie.

A Ty masz okres.

Albo gorszy dzień, taki też bywa i to nierzadko. Nie każdy dzień okresu jest „gorszy”, ale zawsze się taki znajdzie. To może być nawet dzień „przed” lub „po”, a także każdy inny, niezwiązany z okresem. Pewnie. Kto nas ogarnie.

Akurat jeśli mówimy o menstruacji, u mnie najczęściej jest to ten dzień, kiedy boli mniej niż wczoraj, więc już nie zwijam się z bólu, nie płaczę i nie wymagam przytulania. Za to krzyczę i syczę. I płaczę też. Napięcie i beznadziejność.

Pogoda więc dobija Cię jeszcze bardziej, bo nie umiesz się nią cieszyć. Czujesz się winna i rozżalona, że wreszcie jest tak słonecznie i ciepło, a Ty co?

Płacz, żal, niemoc, niechęć.

Wszystkie plany są do dupy, nic się nie uda, ja jestem do dupy.

Jak mogłam być taka naiwna, nie zrobię tego!

Zresztą, nawet gdyby, to zawsze coś nie tak! Niewdzięcznica! Nierób! Leń!

Odechciewa Ci się marzyć, działać, cokolwiek. Możesz mieć ochotę zjeść pudło lodów i zagryźć czekoladą, a może i nie – bo to też jest do dupy i na dupie się odłoży. Może je kupisz i zjesz, żeby zająć głowę i ten straszliwy czas, a potem dopłaczesz sobie, że jesteś gruba i spuchnięta.

Właśnie to mam.

Mam wrażenie, że psy robią mi na złość, chcę je ciągnąć prosto do lasu, żeby przestały mnie wkur… IRYTOWAĆ. Gdybym miała dzieci, pewnie miałabym ochotę zamknąć je w szafie, klatce, na balkonie..?

Blog nie ma sensu, a ja jestem darmozjadem.

Nie umiem, nie umiem!

Nie chcę!

Napięcie.

A gdyby tak… potraktować siebie z miłością?

Ten wpis powstawał w samym centrum burzy – nie udałoby mi się go stworzyć, gdybym nie skorzystała z rad wymyślanych na bieżąco dla samej siebie. Choć nie było łatwo, nie chciałam tkwić w tej babskiej rozpaczy, więc zaczęłam aplikować sobie z troską pewne rzeczy. Uwierz – uratowały mi tyłek i połowę pięknego, słonecznego dnia. Oto one:

1. Odpuść sobie

Jest tyle rzeczy do zrobienia, zaplanowanych projektów, pranie, trening, książka, JAK MAM TO ODPUŚCIĆ?

Cofnij się o krok i spójrz na siebie samą z dystansu: na to napięcie, strach, żal, ból. Hormony, na które masz niewielki wpływ. Dobrze byłoby je zaakceptować. Podejdź do siebie z miłością i troską, zaopiekuj się sobą. Pomyśl, czy kazałabyś coś robić swojemu dziecku w takim stanie, w jakim teraz jesteś? Przyjaciółce, partnerce, mamie?

Smutnej, wystraszonej, obolałej dziewczynce, która w Tobie cierpi?

Daj sobie przyzwolenie, że dzisiaj pewne rzeczy nie przejdą. Po prostu! Pozwól sobie nawet na rozkosznie rozpuszczającą napięcie myśl: „Dzisiaj nie muszę tego robić”, „Dzisiaj to się nie uda, taki dzień”. I zrób tylko te rzeczy, które są niezbędne. Jeśli masz możliwość, daj sobie luz w pracy albo weź wolne. Oddeleguj niektóre zadania, poproś męża, partnera. Zostaw to pranie na jutro.

Od kiedy to zrozumiałam, podchodzę z dystansem do każdej mojej czarnej myśli przychodzącej podczas okresu lub kiedy jestem zmęczona. Zdradliwe są wieczory, kiedy nie do końca uświadamiasz sobie, jak bardzo potrzebujesz odpoczynku – wtedy czarnowidztwo lubi atakować najbardziej.

Ciekawe, że po ustaniu cierpienia fizycznego chcemy szybciutko wskoczyć na wysokie obroty. Gdy już nie skręcasz się z bólu – trudniej sobie odpuścić. Z tego powodu kobiety czasem cieszą się z choroby lub nawet podświadomie wywołują przeziębienie. Mężczyźni pewnie też! Gdy masz fizyczny powód, decyzja o odpoczynku jest łatwiejsza.

Z jakiegoś powodu olewamy zdrowie psychiczne i dopiero somatyczne objawy nas martwią. W każdym razie, spróbuj się wyczulić – zwłaszcza w tych męczących i stresujących momentach – na fałszywe sygnały płynące z Twojej głowy. To minie!

Marta, nadal w siebie wierzysz, tylko teraz coś opanowało Twoje myśli! Jutro lub pojutrze wrócisz do swoich projektów i będzie Ci się chciało!

Daj sobie tylko przyzwolenie, poczuj się z tą myślą. Dzisiaj trochę Ci odwala, to nie czas na działanie, motywację i podejmowanie ważnych decyzji. Zobacz, sprawdź. Ta magia działa na mnie bardzo często.

Ostatnio mąż słodko mi przypomniał:

Bądź dziś dla siebie delikatna, dobrze?

Tak, ja też o tym zapominam. A gdy jestem obecna i uświadamiam sobie, co się dzieje – dużo łatwiej otulić siebie troską i zrozumieniem. I odpuszczeniem!

2. Idź na ogród lub do lasu

…i spędź tam trochę czasu.

To są te dni, kiedy południowe wyjście z psami odwlekam w nieskończoność i mam ochotę odbębnić je jak najszybciej. Jak nigdy wkurzam się, gdy ciągną, plączą smycze i zatrzymują się w niespodziewanych momentach, szarpiąc mnie za rękę. Wrrr. Dajcie mi spokój!

Ale idę, puszczam je w lesie i, choć opieram się jeszcze, w końcu zalewa mnie fala naturalnej ciszy i spokoju. Ona potrafi odpłynąć z powrotem (w końcu jestem bombą hormonalną), ale i tak odczuwam długotrwałe pozytywne skutki spaceru.

Ogród, las, nawet balkon – po prostu kontakt z naturą – spowalnia umysł, uspokaja, harmonizuje. Dotlenia i otula przyrodą. Przerywa gonitwę myśli i uzdrawia zielonym kolorem. Myślę, że nie tylko mnie 🙂 .

Daj sobie na to szansę. Nawet ja, człowiek wsi i lasu, często napotykam opór i marudzę: „Znowu trzeba wyjść”, „Nie chce mi się”, „Las tak daleko” (całe 10 minut drogi), „To i tak nic nie da”.

Po czym okazuje się, że to był najdoskonalszy wybór.

Mam to szczęście, że psy trzeba wyprowadzić 😉 . Chcąc nie chcąc wyjdę. Staramy się, by były one w lesie raz dziennie przez godzinę. Od czasu do czasu są w nim nawet 2-3 razy w ciągu dnia. One mają biegane, a my – harmonizowane i relaksowane 😀 . To piękna odskocznia od miasta i natłoku myśli.

Jakby co – zawsze możesz adoptować psiaka 🙂 🙂 🙂

No make up z piesami 😀

3. Pozwól sobie na coś słodkiego

…ale zanim zaczniesz jeść, najpierw sobie pozwól. W końcu masz okres! Albo gorszy dzień. Zaakceptuj to i wyraź pozwolenie.

I dopiero potem poczuj, na co masz ochotę.

I czy w ogóle masz!

Jakież było moje zdziwienie, że po takim właśnie przyzwoleniu poprzestałam na kilku suszonych śliwkach, pasku gorzkiej czekolady i paru łykach śmietanki 30% 😀 . Czy to mało, czy dużo? Dla mnie bardzo mało! W myślach miałam już miskę lodów w kilku smakach i jakieś słone chrupasy dla zrównoważenia intensywnych smaków. Na tym by się nie skończyło.

Ale w momencie odczarowania słodyczy… okazało się, że wcale mi się ich nie chce. Nie gwarantuję, że to zadziała 😀 . Ale spróbuj tej kombinacji. Jeśli nie wyjdzie tak jak u mnie – też spoko! Przecież miałaś sobie pozwolić na słodycze, enjoy! 😀 Tylko pamiętaj – koniecznie weź to, co lubisz najbardziej!

4. Obserwuj zwierzęta lub dzieci

To mój myk na różne nerwowe momenty – zaczynam z uważnością patrzeć na nasze piesy. Jak się poruszają, jak biegną, węszą nosem, skrobią łapkami w piachu.

Luna jest czarną damą, która dostojnie spaceruje jak lwica lub galopuje pięknymi susami przez las. Wspaniale patrzy się na jej wyskoki w górę po patyk. Ma milion min do zaproponowania – bywa i poważnym niedźwiedziem, i słodkim pieskiem o rozczulającej minie. Spojrzenie z wyrzutem też jest bezcenne…

Navi to szalona trzyłapka, ma uroczą karbowaną sierść na uszach, które śmiesznie podskakują przy bieganiu. Czasami zrywa się do sprintu w kółko, jakby zataczała wokół nas jakieś magiczne kręgi. Idealna w swojej niedoskonałości. Uwielbiam jej skórzany nosek i mały pyszczek. Puchaty biały krawat, któremu właściwie bliżej do bujnego żabotu. No i sposób poruszania się na trzech łapkach – jest inny, przez co ciekawy i absorbujący.

(zdjęcia oczywiście nie oddają uroku, który chcę przekazać 😛 ).

Obserwuję te wszystkie rzeczy i moje myśli przestają istnieć. Podobne skupienie wywołują małe dzieci, a jeśli nie masz pod ręką ani tych, ani tych 😀 – w necie jest mnóstwo zabawnych filmików, które wywołają podobny efekt.

Efekt uspokojenia i przełamania nerwówki. Przeniesienia uwagi. Zajęcia się czymś, co jest wciągające, ale też równoważące emocje. Uwaga, może nawet poprawić Ci się humor!

Uffff… ja już

I to by było na tyle – mi wystarczyło. W moim przypadku największe czary dzieją sią, gdy stosuję punkt 1. Odpuszczam sobie. Przestaję musieć. Zostawiam w tyle perfekcjonizm. Zostawiam wyzwania, cele, rozwój, zmiany i wychodzenie ze strefy komfortu. To nie na dziś. Dzisiaj mam przyzwolenie na płacz, smutek, złość – wszystko, co chce ze mnie wyjść. Ale nie na siłę – niech płynie, co ma płynąć.

Gdy to prawdziwie poczuję, wtedy magicznie okazuje się, że zabieram się z powrotem do działania. Bo chcę, a nie muszę. Może nie fruwam na brokatowych jednorożcach, ale znów wierzę w siebie i kocham siebie. I jestem dla siebie dobra.

Czy u Ciebie też sprawdzają się takie proste, acz niekoniecznie łatwe myki? Co najlepiej rozluźnia Twoje napięcie? Czy w ogóle potrafisz je sobie uświadomić, zanim polecą wszystkie pioruny? 😉

Share on Facebook
Facebook
Pin on Pinterest
Pinterest
Tweet about this on Twitter
Twitter
Tags: miłość, napięcie, odpuszczenie, okres, PMS

2 komentarze

  • Agnieszka Mamaj 21/08/2020 at 07:47 - Odpowiedz

    Idealnie dla mnie na dzisiaj ♥️

    • Marta Kil 21/08/2020 at 08:35 - Odpowiedz

      Cudownie, jeśli choć troszkę pomogło 🙂 Pozdrawiam i życzę miłości do siebie!

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

O MNIE/KONTAKT

Kalendarz

Marzec 2021
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
293031  
« Sty    

Najnowsze komentarze

  • Marta Kil o Jak schudłam, gdy przestałam się odchudzać. Część I
  • Aga o Jak schudłam, gdy przestałam się odchudzać. Część I
  • Marta Kil o Strach przed zmianą
  • Marta Kil o Tej ciszy po burzy
  • Marta Kil o Dzień kreatywności. Plastyczne przyjemności

Archiwum

Copyright Marta Kil - Blog 2021 | Theme by ThemeinProgress | Proudly powered by WordPress