
Czy warto trenować pole dance?
On 07/08/2020 by Marta KilW dzisiejszym poście opowiem Ci o mojej przygodzie z pole dance i odpowiem na pytania, które często nurtują osoby zainteresowane rozpoczęciem własnej przygody z drążkiem pionowym:
- Czy dam sobie radę?
- Czy muszę mieć silne ręce?
- Można być za starym lub za grubym na rurkę?
- Da się schudnąć na pole dance?
- Czy to jest bezpieczne?
- Czy mogę trenować raz w tygodniu?
- Ile kosztuje pole dance?
- No i… dlaczego z tego zrezygnowałam?
CZY POLE DANCE JEST DLA MNIE?
Zajęcia pole dance były pierwszymi zorganizowanymi zajęciami sportowymi, na które się zapisałam. Nigdy nie chodziłam na żadne treningi, na siłownię, zumbę itp. Za dziecka bardzo chciałam tańczyć, ale rodzice musieliby mnie gdzieś wozić – co najmniej kilkanaście kilometrów do najbliższego miasta. Poza tym zawsze były jakieś inne wydatki. W liceum i na początku studiów, gdy zaczęły się moje stopniowe przenosiny do Zielonej Góry, wydatki również były zupełnie inne 😀
Miałam jednak szajbę na punkcie wyglądu mojego ciała, więc sporo trenowałam w domu. Trochę biegałam i jeździłam na rowerze stacjonarnym, kupiłam sobie nawet hantle, gryf i talerze. To był chyba ten czas, kiedy wśród kobiet rozkwitała świadomość, że trening siłowy jest OK. Stroniłam od publicznego trenowania – ze wstydu itd., poza tym po co wydawać pieniądze na karnet, skoro używany sprzęt posłuży mi przez wiele miesięcy?
Odpowiedź na to pytanie przyszła z czasem. 😉
Gdzieś na fb pojawiały się zdjęcia koleżanek na rurce i wcale mnie to szczególnie nie kręciło i nie bawiło. Ale pewnego razu mój ówczesny chłopak podsunął mi myśl, że właściwie to jestem dosyć silna i może chciałabym spróbować. Jakoś tak wyszło, że powiedziałam: OK!
Faktycznie, na pierwsze zajęcia szłam z myślą „idę spróbować”. Bałam się, jak większość początkujących, że nie dam rady. Że jestem za słaba. I oczywiście, że mam za słabe ręce. Bo nogi to jeszcze… Nogi też się przydały, ale o tym później.
Zapłaciłam za pierwsze zajęcia, a drugie były w tym samym tygodniu i instruktorka zgodziła się, że jeśli mi się nie spodoba, zapłacę pojedynczą wejściówkę, a jeśli zechcę wykupić karnet, to wliczy mi te koszty w cały miesiąc. Więc poszłam na drugie zajęcia i ta metoda małych kroków sprawdziła się u mnie idealnie.
…zostałam na pełne dwa lata. 😀 Później po przerwie wróciłam jeszcze na kilka miesięcy, ale o tym też później.
I to jest moja odpowiedź na Twoje pytanie: „Czy pole dance jest dla mnie?”. Po prostu idź na pierwsze zajęcia i spróbuj 🙂 . Dla mnie ta decyzja była początkiem świetnej zajawki i rozkręcenia się w sporcie (o minusach przeczytasz na końcu 😀 ).
Rozwinę temat i opowiem Ci o kilku ważnych rzeczach.
CZY DAM SOBIE RADĘ I CZY MUSZĘ MIEĆ SILNE RĘCE?
Żeby trenować pole dance, musisz mieć silne właściwie całe ciało 😀
Na rurze używasz rąk, brzucha, nóg… Ale spokojnie – jeśli jesteś w grupie początkującej, stopniowo nauczysz się wszystkiego i chcąc niechcąc wzmocnisz mięśnie – nawet te, o których istnieniu nie miałaś pojęcia.
Tak naprawdę, początki pole dance – mimo nazwy – mogą mieć z tańcem niewiele wspólnego. Uczysz się wejścia na rurę i podstawowych figur, które za jakiś czas będziesz mogła wykorzystać w ładnej konfiguracji tanecznej. Choreografie również są ćwiczone na zajęciach. Niektóre wykorzystują rurę w nieznacznym stopniu – dużo tańca możesz wykonać, chodząc wokół niej i traktując ją jako pewien punkt odniesienia do układu. Gdy nauczysz się więcej, będziesz mogła użyć rury w tańcu w bardziej akrobatyczny sposób – tak jak to robią w talentszołach 😉 .
Jeśli trenujesz lub trenowałaś jakiś sport – choćby w dzieciństwie – będzie Ci łatwiej.
Przez długi czas na sąsiedniej rurce kręciła się dziewczyna, która przed laty chodziła na taniec – znacznie szybciej ode mnie łapała ruchy i radziła sobie siłowo. Natomiast moje postępy ruszyły z kopyta, gdy dołączyłam konkretniejszy trening z obciążeniem.

Nie zrażaj się, jeśli okaże się, że mimo wszystko jesteś „słaba”. Ja też, mimo że dość regularnie ćwiczyłam w domu, wcale nie byłam tak bardzo silna, jak przewidywał mój chłopak. Na zajęcia chodziły osoby na bardzo różnym poziomie sprawności fizycznej, rozciągnięcia, kondycji itp. i każda z nich doświadczała pewnego rozwoju swoich umiejętności.
Poza tym, uważam, że z pole dance jest trochę jak z jazdą na rowerze.
Jeśli nigdy tego nie robiłaś, na początku jest dziwacznie i niezdarnie. Pewne rzeczy musisz załapać, wypraktykować. Twoje ciało nie jest przyzwyczajone do takiej formy ruchu, ale jest to do zrobienia.
Jeśli Twoja instruktorka (lub instruktor, bo też są) będzie kompetentna, zadba o odpowiednią rozgrzewkę przed każdym treningiem, wzmocnienie mięśni i kontrolę nad tym, co robisz.
JESTEM ZA STARA, JESTEM ZA GRUBA
Nie ma żadnych wytycznych co do wagi i wieku trenujących. Chyba że jesteś nastolatką – wówczas zorientuj się, czy w Twoim mieście są grupy przeznaczone dla Ciebie, czy może przyjmą Cię do „dorosłych”. Jednak jeśli jesteś nieco starsza i większa, a obawiasz się, że na pole dance chodzą same dwudziestolatki o jędrnych ciałach bez cellulitu – przestań się bać. 🙂
Ponadto powiem Ci, że niektóre triki lepiej „wchodzą”, gdy ma się więcej miękkiego ciała 😉 . Mniej boli i lepiej trzyma!
Uczestnictwo w takiej grupie kobiet odsłania pewne rzeczy.
Jesteście ubrane w krótkie spodenki i często w same staniki sportowe (czasem trzeba odsłonić kawałek brzucha do danej figury, a czasem po prostu jest Ci tak gorąco i wszystko jedno, że z chęcią zrzucasz koszulkę). Męczycie się, pocicie, upadacie, lądujecie w różny pokraczny sposób. Widzisz więc ogołoconą prawdę 😀 , inną niż na zdjęciach w mediach społecznościowych.
Spójrz na poniższe fotki. Zostały wykonane na tym samym treningu. Na pierwszej wyglądam jak długonoga, elastyczna lekkoatletka. Na drugiej – już mniej korzystnie 😀 . Figura „Jade”, do której mi tutaj daleko (sprawdź w necie 😀 ) uwydatnia krągłości, ściskając ramiona, udo i brzuch. W dodatku widać moje siniaki na ramieniu i nieobciągnięte stopy. Nóżki zrobiły się krótkie i jakieś takie nierozciągnięte 😀 . A to jest i tak niezłe zdjęcie!


Ale, i to jest bardzo ważne i cudowne, na takich zajęciach zauważasz też różnorodność kobiecego piękna. Dostrzegasz, że każda z Was ma swoje zalety – jedna gęste włosy, inna długie nogi, jedna płaski brzuch, a inna jędrną pupę. Nigdy nie jest tak, że w jednej osobie zawiera się całe piękno świata. Nigdy też nie jest tak, że jedna osoba zgarnia wszystko, co najgorsze.
Piszę to, bo wiem, jak bardzo lubimy się porównywać do innych i odbierać sobie szansę na przeżycie czegoś fajnego. Jeśli się wahasz, pamiętaj – mądry doceni, że się przełamałaś, ruszyłaś z kanapy i robisz coś dla siebie. A głupiego warto sobie odpuścić.
DLACZEGO WARTO TRENOWAĆ POLE DANCE?
Motywacja do… życia
Gdy wkręciłam się w ten sport, nie mogłam doczekać się poniedziałku – bo, mimo że kończył się weekend, po południu szłam na zajęcia. Dużo radochy dawało mi uczenie się nowych trików – jest to satysfakcja podobna do każdego małego sukcesu, jaki osiągasz w życiu.
Wow, jest, mam! Trzymam się! Mam to!
Czasami cała grupa klaszcze i cieszy się razem z Tobą. Instruktorka chwali. Występuje tu pewien element zdrowej rywalizacji – ta radość, gdy uda Ci się zrobić figurę, której jeszcze nikt nie ogarnął. Każdy krok do przodu poprawia Twoją wiarę we własne siły, nie tylko na sali treningowej.
Przekierowanie motywacji treningowej
Na pewno pojawił się u mnie nowy element mentalny – obsesja na temat wyglądu zmniejszyła się i zmienił się cel treningowy. Moja motywacja przekierowała się z chęci utraty tkanki tłuszczowej na to, by mieć lepsze wyniki na rurce. Mocniej się trzymać, być lepiej rozciągniętą i wytrzymywać dłuższe kombinacje figur bez przerwy.
Tak jak wspomniałam, patrząc na grupę, możesz dostrzec różnorodność i przegonić swoje kompleksy. Taniec przy rurce może być także okazją do odkrycia w sobie pokładów kobiecości, zmysłowości i seksapilu. Poruszasz się w rytm muzyki, widzisz pięknie zarysowane mięśnie, wykorzystujesz figury, których się nauczyłaś… To jest super! I wcale nie musisz czuć się jak tancerka go-go.

Każdego, kto z przekąsem zapyta Cię o „taniec na rurze”, zaproś na salę i spróbuj go czegoś nauczyć. Zmięknie!
Wzmocnienie charakteru
Sport ten dał mi dużo pokory i cierpliwości… Wiele razy wyglądasz niezdarnie i śmiesznie. Czasami rura tak ściska Ci nogę, że Twój cellulit wygląda na 100 razy większy. Spadasz na materac z hukiem albo pacnięciem. Robisz upragnioną figurę, ale Twoje stopy albo mina są totalnie niekompatybilne z tym pięknym obrazkiem 😀 . Powtarzasz daną figurę przez kilkanaście zajęć, żeby w końcu krzyknąć: Jeeeeest!
Niezastąpione jest poczucie siły, które masz dzięki treningom. Jest w tym pewne przełożenie na siłę psychiczną. Ta walka ze swoimi fizycznymi słabościami, ze zbyt śliskimi dłońmi lub zbyt szybko kręcącą się rurą… satysfakcja z wykonanej pracy – przynosi świetną energię i poczucie sprawczości. Siła, którą wkładasz w wejście na rurę i zrobienie triku, daje wyjątkową moc, którą trudno opisać. Może dlatego jedna z figur nazywa się „Superman” 😉 .
Uważność
Zresztą, nie od dziś wiadomo, że sport uczy nas dyscypliny, cierpliwości, wytrwałości. Jest to też fajna odskocznia od codziennych trosk, od pracy i obowiązków. Przez godzinę lub więcej jesteś na sali treningowej, jesteś obecna w tym, co robisz. Tym się różni siłownia od zajęć grupowych – na zajęciach prowadzonych, w których wymagane jest skupienie uwagi, trudniej jest odpuścić sobie trening i w międzyczasie planować zakupy lub myśleć o pracy.
Trening nie-trening
Świetne jest to, że trenując pole dance, zapominasz też o tym, że trenujesz. Tak może zadziać się z każdym sportem, który polubisz. Robisz to z radością, a przy okazji zyskujesz inne benefity. Oczywiście, jest czas na rozgrzewkę, wzmacnianie itd. Ale chwile, w których oddajesz się pracy nad trikiem lub combosem, potrafią pochłonąć do reszty. Wkręcasz się i próbujesz, aż opadniesz z sił. Miałam tak często. Czasem aż za bardzo, bo można w ten sposób nabawić się kontuzji. Ale jest czymś wspaniałym, gdy sport daje Ci radość i satysfakcję. Gdy nie robisz tego np. dla sylwetki, tylko dla sportu. A „niechcący”, przy okazji – rzeźbisz i ujędrniasz swoje ciało.
Ale skoro już jesteśmy w temacie…
CZY MOŻNA SCHUDNĄĆ NA POLE DANCE?
Moja przygoda z jakimkolwiek sportem zaczęła się od odchudzania. Za dziecka byłam typem czytacza i pisacza, którego mama wyganiała z domu, żeby poskakał na skakance. Oczywiście bywał jakiś tam rower, guma itepe (dzieci mają inaczej 😀 ). Ale przez bardzo długi czas totalnie nie byłam typem sportowca. Dopiero gdy ruszyłam z treningiem siłowym, a potem rurką, poczułam ten zew.
Rura sprawiła, że naprawdę chciało mi się sportu dla sportu – dla efektów sportowych, a nie sylwetkowych.
Ale są dwie strony medalu.
1. Faktem jest, że Twoje ciało ujędrnia się i wzmacnia, poprawia się Twoja kondycja, chodzisz bardziej wyprostowana i pewna siebie. Możesz spalić naprawdę dużo kalorii, oddając się treningowi. Powtarzając figurę raz za razem, tańcząc, a także dokładając sobie dodatkowe zajęcia mające usprawnić Twoje ciało. I mogę Ci powiedzieć, że jeśli polubisz tę formę ruchu i zdrowo podejdziesz do kwestii chudnięcia, osiągniesz efekty.
2. Jeśli jednak jesteś zafiksowana na kilogramach i wyglądzie, możesz sobie nawet zaszkodzić. Opieram się na swoich doświadczeniach – bo chociaż pokochałam sport i chętnie chodziłam na treningi, to sylwetka nadal była dla mnie ważna. Gdy miałam gorszy dzień, kusy strój poledancowy pokazywał mi wszystkie fałdki i cellulity wyolbrzymione do wielkości tragedii. Porównywałam się do innych i nieustannie sprawdzałam moją chudość/grubość w lustrze. Perfekcjonizm mówił mi, że ciągle robię za mało i że powinnam być lepsza. No i schudnąć! Przecież tyle trenuję! Ale i tak za mało!
Wiele więc tkwi w psychice. O moim schudnięciu napiszę osobny post, bo to jest ciężka bajka. Jeżeli to czytasz, pewnie sama wiesz.
Natomiast na pytanie odpowiem w ten sposób: jeśli chcesz zadbać o zdrową dawkę ruchu w swoim życiu, znajdź sport, który będzie Cię radował i satysfakcjonował. Całkiem możliwe, że będzie to pole dance. Może się okazać, że dla zwiększenia efektywności w tej dziedzinie, dorzucisz sobie kolejne godziny treningów (patrz: kolejny punkt) i staniesz się naprawdę aktywną osobą. Twoje mięśnie będą ładnie zarysowane. Przygotuj się jednak na siniaki, które są raczej nieodzownym elementem nauki pole dance. 😉 To tak w kwestii wyglądu!
CZY TO JEST BEZPIECZNE?
W ciągu tych kilku lat mojej rurkowej kariery, w naszym klubie słyszałam tylko o jednej sytuacji, w której dziewczyna spadła w taki sposób, że złamała sobie żebra. Co ciekawe, po rekonwalescencji wróciła na treningi. 😉 To się może wydarzyć – jak w każdym sporcie. Żeby było bezpiecznie, na początku często używa się materacy. Zwłaszcza do figur odwróconych, tzw. invertów, kiedy wisisz głową do dołu. Oczywiście wskazana jest uważność, słuchanie zaleceń instruktorki i własnego ciała.

Może się zdarzyć kręcenie w głowie – powinno ustać w trakcie regularnych treningów. Mogą się pojawić kontuzje i przeciążenia – dbaj zawsze o dobrą rozgrzewkę, a także dodatkowe wzmacnianie mięśni i rozciąganie. Przydaje się roler i masaże. To dość kontuzjogenny sport, zwłaszcza gdy jesteś słabo przygotowana siłowo, a bardzo zależy Ci na efektach. Ale to dotyczy chyba wszystkich dyscyplin.
Inne niebezpieczeństwa to możliwość uzależnienia się i poświęcania zbyt wiele czasu na treningi. 😀
Żeby bowiem być dobrą na rurce, warto stale rozwijać swoje umiejętności sportowe.
– STRETCHING PEŁNĄ PARĄ – rozciąganie do szpagatu zwykłego i rosyjskiego, rozciąganie stóp, by były ładnie obciągnięte przy figurach i rozciąganie wszelkich innych części ciała, które – będąc elastyczne – umożliwiają zrobienie lub efektywniejsze zrobienie jakiejś figury.

– TRENINGI SIŁOWE – by być coraz silniejszą i realizować coraz dłuższe i piękniejsze combosy (kombinacje kilku figur), robić półflagę i flagę na rurze oraz inne wymagające figury, na które masz wielką ochotę.
– różne ciekawe DODATKI, jak stanie na głowie, na rękach – które możesz użyć do rury albo dla tzw. funu 😀 – a przy okazji wzmacniasz mięśnie, poprawiasz równowagę i koordynację.

W pewnym momencie byłam na treningach pięć, czasem sześć razy w tygodniu (w tym dwa stricte na rurze), przy czym potrafiłam dodatkowo rozciągać się wieczorami w domu. To był superczas, ale w końcu zaczęłam się wyczerpywać i pragnąć wolnego popołudnia. Gdy w końcu zapisałam się na kurs prawa jazdy, stopniowo zmniejszałam ilość ruchu w moim życiu.
Czy jednak można pozwolić sobie na pole dance tylko od czasu do czasu?
CZY WARTO TRENOWAĆ RAZ W TYGODNIU?
Z mojego doświadczenia wynika, że regularność przynosi najlepsze efekty – i to właśnie w tym zestawie z dodatkowym ćwiczeniem siły mięśni, stretchingiem i jogą. Progres widziałam jednak także przy samych zajęciach z pole dance – dwa razy w tygodniu. Na pewno jednak coś dodatkowo ćwiczyłam w domu i dużo chodziłam/biegałam na autobusy MZK. 😉
Jeśli jesteś w fizycznym zastoju, taki jeden raz w tygodniu może być zniechęcający. Po pierwsze, będziesz w tyle z nowościami, których uczy się Twoja grupa. Drugie – nie będziesz miała okazji do wzmocnienia ciała. I trzecie – nie będziesz miała tyle funu 😉 .
Zawsze możesz jednak spróbować. Moja największa radość i zaangażowanie przypadają na okres, gdy regularnie, dwa razy w tygodniu stawiałam się w klubie. 😉 Zaznaczę jednak, że nie miałam ochoty opuszczać żadnych zajęć. Dawało mi to pewien sens i może nawet zajmowało zbyt wiele miejsca w życiu..? Ale nie! Tak miało być i myślę o tym z sentymentem.

Był i okres, w którym trenowałam sobie bardziej rekreacyjnie – dużo rzadziej i z mniejszą spiną. Chodziłam na siłownię + jeden raz w tygodniu na rurę. To było już po dłuższej przerwie. Umiałam sporo, ale mniej – bo ciało się odzwyczaiło, bo mięśnie były słabsze, bo znów bolała skóra tam, gdzie już kiedyś nie bolała. Ale był to fajny dodatek z nutką melancholii i wspomnieniem o dawnych czasach 😀 .
ILE KOSZTUJE POLE DANCE?
Gdy zapisywałam się na zajęcia w 2014 roku, płaciłam 150 zł miesięcznie za dwie jednostki godzinnych zajęć w tygodniu. Gratisowo dostawałam zajęcia z rozciągania i wzmacniania, później zamienione na jogę w podobnym klimacie.
Z tego, co pamiętam, było to tanio w porównaniu z drugim klubem w mieście. Po paru latach ceny wzrosły, aktualny cennik mojego ówczesnego klubu znajdziesz tutaj. W polskich miastach cena zajęć grupowych przy ośmiu godzinach w miesiącu oscyluje w granicach 200-300 zł. Na pewno znajdziesz też droższe opcje. 😉 Prócz treningów grupowych, kluby często oferują spotkania indywidualne lub organizację wieczorów panieńskich.
Nie jest to najtańszy sport – ale są droższe. 😀 Do treningu wystarczą Ci spodenki, top i bose stopy, z czasem możesz potrzebować nakolanników do tańca na podłodze. Ja jednak przez te dwa lata ich nie nabyłam. Jeśli na swojej drodze napotkasz Exotic Pole Dance, pewnie kupisz sobie tzw. buty szklanki – ale tu już wkracza czysta babska przyjemność. 😀
W czasie, gdy trenowałam, nie zarabiałam zbyt wiele, ale nie było dla mnie innej opcji, niż wygospodarować pieniądze na karnet. Nie jestem fanką drogich ubrań i markowych gadżetów – może to mnie ratuje 😀 . Faktem jest, że gdy coś Cię pasjonuje i nadaje rytm Twojemu życiu – znajdziesz te pieniądze. I wydasz je z chęcią.
DLACZEGO ZREZYGNOWAŁAM Z POLE DANCE?
Moja rezygnacja z treningów przebiegała stopniowo.
W pewnym momencie jednocześnie dużo trenowałam, mało jadłam i mało spałam. Wtedy dużo schudłam, ale też zaczęło mi się kręcić w głowie i nie miałam okresu – przesadziłam. Częstotliwość treningów zaczęła mnie męczyć już wcześniej – pamiętam jesienne popołudnie z książką, gdy byłam chora i cieszyłam się, że nie muszę lecieć na żaden trening. Był we mnie dysonans – jednocześnie chciałam trenować i miałam już dosyć.
Znużenie, bezcelowość
Z tą chęcią trenowania bywało jednak różnie – instruktorkom zabrakło pomysłu na zajęcia albo ja zaczęłam się nudzić. Celem grupy początkującej było zdanie egzaminu – pierwszą częścią było zaliczenie wylosowanych figur, a drugą – przygotowanie i zaprezentowanie układu choreograficznego. Wszystko było na luzie, ale dawało jakiś punkt na tarczy. Zabrakło mi czegoś takiego w kolejnych etapach. Jakiegoś zewnętrznego wyzwania 🙂 . Bo moje wewnętrzne wyzwania przestały już dotyczyć tego sportu – umiałam sporo figur, przełamałam się tanecznie, motywacja zaczęła się wypalać. Wiedziałam, że nie zostanę instruktorką ani zawodową tancerką, więc pojawiło się pytanie: „No i co dalej?”.
Kontuzje
Męczyły mnie różne małe kontuzje, z którymi nie wiedziałam co zrobić. Nie byłam pewna, co jest efektem pracy biurowej, a co treningów. Ciągły ból i kręcenie pod łopatką, niestabilne kolana, bolące nadgarstki i przeprosty w łokciach i kolanach. Bóle pleców. Zrost po naciągnięciu mięśnia w trakcie robienia szpagatu. Siniaki w różnych miejscach. Wątpliwości i stres nie są najlepszymi partnerami treningowymi – w takich nerwach robisz sobie większą krzywdę. Zajęcia grupowe mają to do siebie, że instruktor nie zawsze ma Cię pod kontrolą. Poza tym myślę, że mogłam szybciej znaleźć się pod kontrolą fizjoterapeuty – choć wydawało mi się, że żaden ze mnie sportowiec.
Przesycenie sportem, zmiana zainteresowań
Tak jak pisałam, dodatkowo zapisałam się na kurs prawa jazdy, który zajmował mi niektóre popołudnia. Zrezygnowałam więc z jednej rurki w tygodniu, regularność zaczęła się sypać. Miałam też tę potrzebę wolności od treningów, bo zrobiło się zbyt przymusowo w mojej głowie. Takie „muszę” zawsze się rozpadnie.
Jednocześnie rok 2016 był dla mnie okresem zmian duchowych, naczytałam się Osho i innych świrów 😉 . Zaczęłam powątpiewać w sens tych moich zajęć na rurce. Wydało mi się to jakieś takie próżne i za bardzo skupiające uwagę na ciele. Zaczęła mnie pociągać joga, w spokojniejszym wydaniu niż ta, w której uczestniczyłam. Pewien czas chodziłam więc na jogę Iyengara, co jednak dość szybko okazało się nie być moją drogą 😉 .
Fajne wspomnienie
Stopniowo, biorąc pod uwagę zmiany w głowie, kontuzje, przemęczenie, chęć odpuszczenia i rozregulowanie nawyku treningowego – przestałam trenować w ogóle. Do rurki wróciłam w 2018 albo 2019 na kilka miesięcy, na jeden raz w tygodniu, bo czułam, że znowu zawalę sobie cały czas wolny, a rurka była spoko. Nie chciałam wrócić do presji towarzyszącej mi pod koniec poprzedniej przygody poledancowej, ale też tęskniłam do tej formy ruchu.
Wspominam ją bardzo dobrze, jako czas pasjonującego życia po pracy, przełamywania swoich barier, fajnego rozwoju ciała i czerpania radości i satysfakcji ze sportu. W trakcie pracy nad tym wpisem nieraz pomyślałam z nostalgią o kolejnym powrocie na rurkę. Jednak wszystko ma swój czas i dziś po prostu wspominam i z przyjemnością oglądam zdjęcia 🙂 . Przerzuciłam się na mniej regularne formy ruchu.
…choć, psst, nie wykluczam, że w naszym domu stanie mój własny drążek pionowy do treningów 😉 . Jeśli będę montować rurę w pokoju – na pewno napiszę o tym post!
A Ty?
Co myślisz? Przekonałam lub odwiodłam Cię od pomysłu na trenowanie pole dance? Pamiętaj – zawsze możesz spróbować. 😉
Jeśli już chodzisz lub chodziłaś na rurkę, koniecznie napisz o swoich doświadczeniach – być może są zupełnie inne od moich. Ten długaśny wpis to tylko moja subiektywnie opowiedziana historia 🙂 . Dziękuję Ci, jeśli dotrwałaś do tego momentu!
Kalendarz
P | W | Ś | C | P | S | N |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 |
Dodaj komentarz